ruhyazenfrdekkplesukuzyi
  • ZAŁOŻONA W 1910 ROKU
    NOWY JORK

Plaża Bombey na pustyni Joshua Tree stała się miejscem spotkań miłośników sztuki

W ramach mojego życiowego planu „zrobienia czegoś niezwykłego” dzisiaj spędzamy noc na pustyni w Joshua Tree, gdzie ledwo dotarliśmy po mikro Płonącym Człowieku w wymarłym mieście Bombay Beach. W latach 80-tych zamożni właściciele fabryk statków parowych ogrzewali się tutaj, ale jezioro Salton zaczęło wysychać, a zasolenie wzrosło, zabijając ekosystem. Wszyscy wyszli. 

Malutkie miasteczko zostało opuszczone do 2018 roku. Nagle zapełnił się artystyczny tłum artystów, projektantów, muzyków i ich wielbicieli – tak narodziło się Biennale Bombay Beach. Tu nie chodzi tylko o sztukę wysoką, ale o codzienny humor. Na dnie jeziora chaotycznie zaparkowane są przyczepy kempingowe, pomieszane z przewróconymi łodziami i konstrukcjami artystycznymi - budka telefoniczna „wolnej miłości” z pantoflem z wiszącą w środku czekoladą grzybową, toaleta z wykiełkowanym kaktusem, bar z piaskowymi ścianami i rave przebrany za wejście do metra. Po drugiej stronie ulicy od plaży znajduje się samo miasto z opuszczonymi budynkami, z których każdy został przekształcony w coś bardzo niezwykłego. Wszędzie są instalacje, DJ-e, obrazy i tłumy w świecących futrach. Zakochałam się w psychodelicznej jurcie Cafe Bosha, gdzie brodaty DJ parzy kawę, a oni grają razem z nim na nieznanych instrumentach. A to dźwięki, których nie da się opisać. Nie sposób było opuścić zaimprowizowanego klubu jazzowego – takiego trębacza nie słyszałem nawet w najlepszym klubie jazzowym w Los Angeles. 

 

Autorka: Yunia Pugaczowa

https://t.me/yunapuga

02.04.2023