ruhyazenfrdekkplesukuzyi
  • ZAŁOŻONA W 1910 ROKU
    NOWY JORK

„Lohengrin” w Met, rok po Bolszoj

Kiedy Anna Netrebko była u szczytu formy i popularności, Metropolitan Opera i Teatr Bolszoj uzgodniły trzy wspólne przedstawienia z jej udziałem: Salome Richarda Straussa, Lohengrin Wagnera i Aida Verdiego. Z tych trzech oper w repertuarze Netrebki pozostała tylko „Aida”, a tylko dwie: „Salome” (z Hasmikiem Grigorianem w roli tytułowej) i „Lohengrin” ujrzały światło sceny Bolszoj z nadzieją przeniesienia do teatru Spotkał. Nie wiadomo, czy „Salome” w reżyserii Klausa Gutha trafi do Met, ale właśnie widzieliśmy nowego „Lohengrina”: premiera w Met odbyła się 26 lutego, spektakl potrwa do 1 kwietnia, a 18 marca będzie transmitowany na żywo w kinach na całym świecie.

Premiera Lohengrina w Bolszoj odbyła się 24 lutego 2022 roku. Kanadyjczyk François Girard, który kilka lat temu wystawił w Met Parsifala (świetny) i Latającego Holendra (niezbyt dobry), wraz z zespołem (scenografia i kostiumy: Tim Yip, oświetlenie: David Finn, projekcje wideo: Peter Flaherty) – wraz z przeważnie zagraniczną kadrą wykonawczą natychmiast opuścili Moskwę. Spektakl jednak pozostał, choć nie było kto śpiewać ani dyrygować, a teatr potrzebował ponad sześciu miesięcy, aby przygotować wykonawców „ze swoich” i przywrócić przedstawienie na scenę. Sądząc po moskiewskich zdjęciach i filmach, wersja Met praktycznie nie różni się od moskiewskiej. 

Pełna symboliki, czasem aż do bezpośredniej ilustracyjności (walkę ciemności ze światłem oddają naprzemienne czarne i białe szaty, Henryk i jego świta są zielone, złoczyńcy Telramund i jego zła żona, poganin i czarodziejka Ortrud są krwistoczerwoni ), przesiąknięty atmosferą mitu z nutą głębokiego średniowiecza (Wagner umieścił historię Lohengrina w X wieku, czasach Henryka Fowlera), przedstawienie wiernie trzyma się rytmu i tonu narracji Wagnera, choć nie otwiera w operze nowe głębie, nie pozwala zobaczyć w nowym świetle historii miłości, walki o władzę i zdrady. Ale jego spokojny, a nawet statyczny charakter daje widzowi wystarczająco dużo czasu na zrozumienie i przyswojenie tekstu Wagnera oraz przeżycie niesamowitej muzyki opery. To właśnie strona muzyczna czyni ten spektakl wydarzeniem: oszałamiająca praca chóru i orkiestry, entuzjazm dyrygenta Yannicka Nezhe-Segana, który prowadzi spektakl bez pośpiechu, ale z ekscytującą energią wewnętrzną, umiejętności Petera Beczały, który śpiewa Lohengrin z odpowiednią siłą i głębokim zrozumieniem, promienny sopran Tamary Wilson (Elsa), pewny bas i znakomita dykcja Günthera Grossbecka (król Henryk), wściekłość Christine Gehrke (Ortrud). Po zaśpiewaniu premiery Jewgienij Nikitin (Telramund) bez żadnych wyjaśnień i na kilka godzin przed kurtyną odwołał swój udział w drugim przedstawieniu i został zastąpiony przez doświadczonego Wagnera Thomasa Halla.

Spektakl, włączając dwie przerwy, trwa około pięciu godzin. Ale będzie dobrze

spędzony czas: muzyka Wagnera jest piękna, majestatyczna, pełna luksusowych melodii, strona wizualna jest hipnotyzująca, a kluczowy dramat libretta okazuje się bardzo nowoczesny: przypomina straszliwą siłę dezinformacji, która w zręcznych rękach złoczyńców żądza władzy może zniszczyć najwspanialsze nadzieje.

 

Opublikowane przez Mayę Pritzker

05.03.2023