ruhyazenfrdekkplesukuzyi
  • ZAŁOŻONA W 1910 ROKU
    NOWY JORK

„Kiedy udaje mi się pomóc chociaż jednej osobie, czuję, że trafiłem w dziesiątkę”.

Wywiad z członkiem Rady Miasta Nowego Jorku Arim Kaganem.

 

Dlaczego zdecydowałeś się zostać członkiem Rady Miasta Nowego Jorku?

Od wielu lat zajmuję się dziennikarstwem. Pracował w gazecie „Evening New York” i w radiu. Od 2000 roku prowadził program „W Ameryce” w telewizji RTN i nawet nie myślał o zaangażowaniu się w działalność polityczną. Ale w trakcie pracy często musiałem poruszać palące kwestie i z czasem zacząłem zauważać, że ciągle mówię o tym samym, a problemy nie są rozwiązywane. Jednocześnie aktywnie angażowałem się w działalność wolontariacką i brałem udział w wiecach. Przyjaciele i rodzice mówili mi: „Jeśli chcesz coś zmienić, idź do polityki”. W 2006 r. członek Zgromadzenia z siedzibą w Brighton przeszedł na emeryturę, a ja zdecydowałem się spróbować kandydować. Straciłem ten czas. Następnie w 2013 roku podjął kolejną próbę i ponownie poniósł porażkę. Ale w trakcie wyścigu wyborczego zdałem sobie sprawę, że nie mogę już wrócić. Chcę pomagać ludziom. Dla wielu osób, nie tylko dla jednej czy dwóch. I to dało mi siłę do pokonania niepowodzeń i dalszego działania. 

Niedawno przeszedłeś do Partii Republikańskiej, ale wcześniej byłeś Demokratą. Czy po transformacji zmieniło się nastawienie Pańskich kolegów partyjnych?

Mam przyjaciół zarówno wśród Demokratów, jak i Republikanów. Wspierają mnie niezależnie od kierunku mojej działalności politycznej. Kiedy kandydowałem jako Demokrata, Republikanie przyszli do mnie i wyrazili wdzięczność za moją pracę. Grupa Demokratów z Marlborough House przybyła niedawno na moją zbiórkę i przekazała znaczną kwotę datków. Było im obojętne, jaką partię reprezentuję – osobiście cenili moją pracę i wkład w życie publiczne miasta. Pomaganie ludziom nie ma podtekstu partyzanckiego. Chociaż oczywiście istnieją zasadnicze różnice między stronami, szczególnie w kwestiach bezpieczeństwa.

Aktywnie angażujesz się w działalność wolontariacką. Czy zaszczepiasz w swoich dzieciach chęć pomagania ludziom?

Kiedy w 2012 r. huragan Sandy uderzył w Nowy Jork, wraz z grupą aktywistów pomagaliśmy ludziom – przynosząc żywność, ubrania i znajdując schronienie. I w tym czasie mój najstarszy syn Jakow wrócił z college'u na wakacje. Powiedziałem mu, że jego wakacje się skończyły i musi pojechać ze mną i pomóc mieszkańcom okolicy w ewakuacji. Na początku był zakłopotany, po co miałby pomagać zupełnie obcym ludziom, ale jedno wydarzenie zmieniło jego podejście do wolontariatu. Pojechaliśmy z synem na 19 piętro do mieszkania, w którym mieszkała osoba niepełnosprawna – nie mogła się samodzielnie poruszać. Przynieśliśmy mu jedzenie, napoje i latarkę. A w trakcie rozmowy okazało się, że mieszkał we Lwowie, dokąd kiedyś mój ojciec pojechał w podróż służbową. W ostatnich dniach mój ojciec nie miał pieniędzy na wynajęcie domu i jeden z inżynierów firmy, z którą współpracowali, zaprosił go, aby zamieszkał z nim. To był ten człowiek, który był teraz przed nami. W ten sposób dobro wraca. 

Twoja rodzina bardzo ucierpiała z powodu faszystowskich okupantów. Czy zmagasz się obecnie z problemem antysemityzmu?

Mój ojciec jako jedyny ze wszystkich swoich bliskich przeżył Holokaust. Kiedy otwarto pomnik Holokaustu tutaj, na Brooklynie, zauważyłem, że nie było na nim słowa „Białoruś”. W Mińsku rozstrzelano tysiące Żydów, a wśród nich była moja babcia z dwójką jej dzieci. Wspólnie z innymi ludźmi o podobnych poglądach zadbaliśmy o to, aby na pomniku znalazła się nazwa kraju Białoruś. Ponadto wcześniej i obecnie aktywnie uczestniczę w walce z antysemityzmem. Myślę, że motywuje ich nienawiść. W ostatnich latach pojawiło się wiele negatywnych nastrojów, także dlatego, że przestępcy w Nowym Jorku czują się bezkarni.  

Przejdźmy do współczesnych problemów. Teraz do Nowego Jorku przybywa wielu uchodźców z Ukrainy. Jakiego wsparcia zapewnia im Rada Miasta Nowego Jorku?

Zapewniamy kompleksowe działania wspierające uchodźców. Pomagamy im w załatwianiu formalności, otrzymywaniu zasiłków, zakupach spożywczych i staramy się znaleźć mieszkanie. Mamy szkołę Ukraińską Szkołę Dziedzictwa Nowej Fali, której pomagamy. Ponadto w pracę z uchodźcami zaangażowani są także przedstawiciele różnych wyznań. Staram się pomagać każdemu, kto mieszka lub przyjeżdża do południowego Brooklynu.

na zdjęciu: Ari Kagan, Irina Proskurina

 

Kiedyś współpracowałeś z wieloma znanymi politykami. Który z nich miał największy wpływ na Twoją karierę polityczną?

Mark Treyger był moim poprzednikiem w Radzie Miasta Nowego Jorku. Wykonał wiele pracy, aby wesprzeć mieszkańców dzielnicy i zawsze był dla mnie przykładem. Wiele się też nauczyłem w biurze kongresmana Michaela McMahona.

W jakie projekty społeczne angażuje się Pan po objęciu funkcji członka Rady Miejskiej?

Aktywnie angażuję się w walkę z przestępczością. Tutaj działam w dwóch kierunkach: wspieranie pracy organów ścigania i prokuratury oraz rozwój młodzieżowych ośrodków wypoczynkowych. Wspieram wiele projektów charytatywnych. Dużo uwagi poświęcam programom młodzieżowym i szkołom.   

Jesteś bardzo aktywny. Kto Cię wspiera?

Przede wszystkim oczywiście wspiera mnie rodzina. Żona i dzieci. Bez nich nie byłbym w stanie robić tego, co robię. Mam też grono przyjaciół i ludzi o podobnych poglądach, które z roku na rok się powiększa. Poza tym w biurze mam zgrany zespół. Obejmuje osoby różnych narodowości: rosyjskojęzyczną, pakistańską, afroamerykańską, chińską i tak dalej. Co tydzień organizujemy odprawę, na której omawiamy wszystkie bieżące sprawy i ustalamy plany. I na pewno będziemy organizować spotkania ze społecznościami południowego Brooklynu. Moje biuro pomaga wielu organizacjom i ośrodkom żydowskim, które zapewniają wszechstronną pomoc uchodźcom z Ukrainy.

Autorka: Irina Proskurina

23.03.2023